piątek, 29 czerwca 2018

Poród? Jak to było u mnie...

  Wszystko zaczęło się 22.09 (piątek), kiedy pojechałam na jedno z ostatnich zaplanowanych USG. Lekarz porobił wymiary i usłyszałam, że mały od miesiąca stoi w miejscu. Już wcześniej wymiary jego brzuszka wychodziły na prawie tydzień mniejsze od terminu, ale tym razem wypadały na 34tydzień, gdzie nóżki na 38, a tego dnia mieliśmy 37t0d. Doktor stwierdził, że konieczna będzie częsta kontrola, ale jedzie na długi weekend i wróci dopiero w środę. Martwił nas brak wyczuwalnych ruchów maleństwa, więc zapisał mnie na Ktg 27.09 (nigdy na nie nie dojechałam) i wróciłam do domu. Do wieczora martwiłam Cię co z małym, bo nie czułam żadnych ruchów. Postanowiliśmy, że w sobotę z samego rana jedziemy do innego szpitala, ponieważ nie chciałam rodzić w pobliskim, gdzie chodziłam na wizyty. Przyjęto mnie z brakiem wyczuwalnych ruchów i zaczęły się badania oraz Ktg. Wieczorem przyjechał doktor i zabrał mnie na Usg. Diagnoza?? Bardzo słabe przepływy w pępowinie spowodowane starzejącym się łożyskiem. W niedzielę zaczęłam czuć znów delikatne ruchy, więc chciałam wracać do domu. Widziałam, że zazwyczaj trzymają w szpitalu 3 dni, więc w poniedziałek wieczorem spakowałam i powiedziałam narzeczonemu, żeby jego tata rano mnie odebrał.
  Nikt nie przypuszczał, że tak to się skończy 🙊
(Jedyne zdjęcie ze szpitala z brzuchem ) 

  26.09.2017r (środa) o 6 przychodzi położna podłączyć mnie pod Ktg i oznajmia, że podczas porannych konsultacji będę miała robione USG. Tak więc czekałam i czekałam.
O 9 wszystkie dziewczyny z sali były już po badaniach, a ja czekałam w piżamce z gotową torbą do wyjścia. W końcu o 11 przyszła po mnie położna i zabrała mnie na badanie do Doktora, który dał mi wyniki i kazał iść z nimi do Ordynatora oddziału. I wtedy wszystko się zaczęło.
Usłyszałam, że mam niewydolne łożysko i mały może nie przeżyć nocy. Szybko pobiegłam zabrać potrzebne rzeczy i trafiłam na porodówkę w celu wywołania porodu.
   Dostałam kroplówką i napisałam do Dawida, że dziś urodzę, ale ma się nie śpieszyć, bo pewnie dopiero wieczorem coś ruszy. Kto by pomyślał, jak bardzo się wtedy myliłam 🤦
Po niecałej godzinie przyszedł Ordynator, ponieważ nic się nie ruszyło. Zwiększyli mi Oxy i po chwili zatrzymał się mój świat! Tętno małego zaczęło skakać, Ktg piszczało i słyszałam tylko "Cesarka! Cesarka!" położna dała mi tylko zgodę do podpisania, napisałam do Dawida "będę miała cc" i poleciałam do łazienki. Po chwili kazali mi iść już na salę operacyjną, ale musiałam jeszcze napisać do narzeczonego, żeby przyjechał. Patrzę w telefon, a tam pytanie "co to cc?" 🤦 więc szybko napisałam, że cesarka i ma przyjeżdżać, jak najszybciej.
  O 13:52 usłyszałam ten cudowny krzyk i zobaczyłam tylko jak położna wychodzi z małym fioletowym skrzatem. Po chwili dowiedziałam się, że na mam się nie martwić, bo dostał 10 punktów Apgar. Przynieśli mi go dopiero po ponad pół godziny, które trwały, jak wieczność. Gdy go zobaczyłam to rozpłakałam się, jak głupia. Nie sądziłam, że będzie taki malutki.

 
O przebiegu Cc i moich odczuciach napiszę Wam w następnym poście 😉 Najlepszy w tym wszystkim był tatuś Kornela, który nie wierzył mi kiedy bełkotałam, że nasz synuś jest na świecie waży 3090 i ma 56cm. Po 16 był już z nami i od tej chwili całkowicie zmienił się Nasz świat. Staliśmy się rodziną.


1 komentarz:

  1. U nas ,mój cud sam się pchał na świat w 36tc. Okazało się,że nie bez powodu. Niewydolny układ pokarmowy,szybka interwencja w sumie Moja uratowała mu życie ❤�� mama_walecznego

    OdpowiedzUsuń